playlista

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 1

- Wstawaj!!!- pierwszy dźwięk który usłyszałam tego dnia to stłumiony przez drzwi głos mojego starszego o 2 lata brata- Ryan'a.
 - Ja pieprze, idź sobie. Weź znajdź sobie jakieś konstruktywne zajęcie, a nie biednym ludziom nie dajesz spać.- wydarłam się do niego i położyłam głowę pod poduszkę
- Chcę żebyś się nie spóźniła, jest 7:15 więc radzę ci wstać.
- Cooo?- stałam już na nogach.
Zaczęłam latać po pokoju w celu ogarnięcia się i przygotowanie do najgorszego miejsca na ziemi lub inaczej mowiąc szkoły. Stanęłam przed szafą i zaczęłam wyciągać rzeczy. Ubrałam dosyć duży, wiśniowy sweter, czarne, skórzane spodnie i białe Vansy. Wzięłam swój plecak i włożyłam do niego wszystkie potrzebne książki i inne rzeczy. Biorąc go w rękę wyszłam z mojego pokoju i zbiegłam po schodach. Zobaczyłam na stole dwie kanapki. Uśmiechnęłam się.
- Dzięki- powiedziałam, kiedy zobaczyłam Ryana w drzwiach.
- Coo? Ale za co?- udawał że nie wiem o co chodzi
- Za kanapki idioto- uśmiechnęłam się
Taka była prawda: Ryan był bratem idealnym. Troszczył się o mnie i zawsze pomagał. Usiadłam i szybko zjadłam kanapki. Gdy skończyłam usłyszałam głos mojej mamy:
- Cześć!- powiedziała
- Hej mamcik!- powiedziałam
Moja mama była cudowna, kochana i w ogóle. Wychowała mnie i Ryana bardzo dobrze i jestem jej za to wdzięczna. Nie było łatwo bo była sama z nami, bo nasz tata gdy byłam mała odszedł od nas. Bardzo moją mamę podziwiałam za to że potrafiła nas utrzymać. Aktualnie pracowała w dużym banku i lubiła to. Dużym plusem było to że chodziła na 10 więc mogła się codziennie wyspać. Należało jej się!
- Już lecicie? Uważajcie na siebie. Ry, jedź ostrożnie- powiedziała
- Dobrze, lecimy. Paaa!- powiedzieliśmy razem z Ryan'em.
Wychodząc ubrałam moja ukochaną, czarną, skórzaną kurtkę. Wyszłam i podeszłam do samochodu. Złapałam za klamkę a po chwili siedziałam już na przednim miejscu pasażera. " Kolejny dzień piekła" pomyślałam.
- Nad czym tak rozmyślasz siostrzyczko?- zapytał Ry wsiadając do samochodu.
- Nad tym jak mam znieść te uśmiechy i szepty tych dziwek, które codziennie sprawiają że zaczynam się zastanawiam jak je uśmiercić- uśmiechnęłam się sarkastycznie
- Oj przestań, miej je w dupie i będzie dobrze
- Spróbuję ale nie obiecuję- powiedziałam
Po tej krótkiej rozmowie Ry odpalił silnik i ruszyliśmy w stronę szkoły. Jak zwykle rano w samochodzie słuchaliśmy radia. Nagle zaczęła lecieć moja ukochana piosenka: "Talk Dirty" Jasona Derulo. Zaczęłam śpiewać i tańczyć. To sprawiło że troszeczkę mi się poprawił humor. Ryan się do mnie przyłączył. W końcu dojechaliśmy do szkoły.
Spojrzałam a obok stał samochód jednej z tych pustych lalek.
- O nieee!- powiedziałam pokazując na samochód
- Spoko, będzie dobrze.- Ryan posłał mi uśmiech
Wysiedliśmy z samochodu.
- Dobra o której dzisiaj kończysz?- zapytał Ry
- Dzisiaj? O 15- powiedziałam robiąc smutną minę
- Oks, ja też. Spotkamy się tutaj przy autku. Trzymaj się. Pamiętaj o tym co ci mówiłem o tych laskach- powiedział i przytulił mnie
- Paaa!- powiedziałam obserwując jak podbiega do grupki chłopaków.
Poszłam w stronę drzwi. Powoli je otworzyłam. Nie miałam ochoty patrzeć na te wszystkie osoby gapiące się na mnie jak na idiotkę. Podeszłam do swojej szafki i zobaczyłam coś czego nie chciałam widzieć a szczególnie wtedy. Zobaczyłam kartkę na mojej szafce z napisem "Witamy w szkole kochana" i ślad szminki. Zerwałam ją szybko, zgniotłam i wrzuciłam do plecaka. Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej tylko potrzebne rzeczy. Po tym wyciągnęłam mój telefon i napisałam do Ryana: " No zobacz co znalazłam na szafce" i dodałam zdjęcie kartki. Wysłałam. Poszłam do sali od mojej "ukochanej" biologii. Nie chodzi o to że nienawidziłam przedmiotu ale kobiety która mnie go uczyła. Była to pani Rosengard. Ona mnie nienawidzi a ja jej. Weszłam do klasy i usiadłam na swoim miejscu: w ostatniej ławce. Tylko tam czułam się bezpieczna. W końcu weszła.
- Dzień Dobry klaso!- powiedziała tym swoim piskliwym głosikiem.
- Dzień dobry- odpowiedział chór, ale ja do niego nie należałam
- Panno Lily Williams- powiedziała do mnie, zmuszając mnie tym samym żebym spojrzała na nią.
- Tak, proszę pani?- powiedziałam
- Czy mi się zdaję, czy jesteś nie przygotowana?- zapytała
Jak ona potrafiła to zobaczyć z takiej odległości??? No jak?
- Tak to prawda, miałam to pani zgłosić- powiedziałam udawanym miłym tonem
- Ach tak- zamyśliła się- Ale wykorzystałaś już wszystkie zgłoszenia!
- To nie możliwe- zaczęłam mówić troszkę wyższym tonem
- No niestety- uśmiechnęła się parszywie
- Na pewno miałam jeszcze jakieś, a z resztą, mam to gdzieś. I tak pani by coś znalazła by mnie się uczepić więc nie ma to znaczenia- dopiero wtedy skapłam się że ja to wszystko powiedziałam głośno a nawet bardzo głośno.
- Brawo! Piękne przemówienie, teraz równie piękna uwaga ląduję w dzienniku
Nie miałam ochoty dalej prowadzić tego dialogu. Po prostu postanowiłam się przymknąć. Wyjęłam telefon by sprawdzić czy Ry mi odpisał. " Jedna nieprzeczytana wiadomość" zobaczyłam na ekranie telefonu. Szybko kliknęłam i przeczytałam: " Jaka suka mogła to robić???". Lekko się uśmiechnęłam bo wiedziałam że się zdenerwował.
<<<>>>
- No jesteś, ile można czekać?- zapytał Ry gdy wsiadłam do samochodu
- Oj spokojnie, musiałam iść do toalety, nie wkurzaj się. Pamiętaj że to ja tu miałam kiepski dzień.
- No właśnie- zrobił przerwę, a podczas niej zapalił samochód i ruszył- Stało się coś jeszcze?
- Tak, ta krowa Rosengard uznała że nie mam już nieprzygotowań, po czym ja się tak wkurwiłam że dałam jej nie wielką próbkę tego jak jej nienawidzę no i dostałam uwagę. A co u ciebie?- zapytał sztucznie się uśmiechając
- Lily, wiesz że mama może dostać palpitacji serca jak się dowie?
- Nie musi się dowiedzieć- powiedziałam.
Dojechaliśmy do domu. Powoli wysiedliśmy biorąc ze sobą nasze plecaki. Weszliśmy do domu i usłyszeliśmy że ktoś z nami rozmawia. Powoli pokierowaliśmy się do salonu.
-  O część dzieciaki!- powitała nas mama- Pamiętacie Gina'e?  Chodziłyśmy razem na studia!
- Dzień dobry!- powiedziała kobieta
- Dzień dobry- odpowiedziałam z Ryanem
- Ry, to jest ta która ma trójkę dzieci?- zapytałam Ryan'a po cichu gdy wchodziliśmy po schodach
- No, nie pamiętasz jak..- przerwał mu głos mamy
- Zaraz tutaj będą chłopcy, synowie Giny. Zaprosiłam ich dzisiaj na obiad
- Dobra- odpowiedziałam
Poszłam do swojego pokoju i położyłam plecak na kanapie. Szybko odpaliłam MacBook'a i weszłam na twitter'a, trochę pomarudzić. Leżałam tak pewnie z około 15 minut gdy nagle usłyszałam głos mamy
- Ryan, Lily! Chodźcie!-  odłożyłam MacBook'a na bok i zeszłam na dół.

1 komentarz: